Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   27
     

Piotr "Watsu" Waszczyński

PLATFORMA: PS2    PRODUCENT: NIPPON ICHI SOFTWARE    DYSTRYBUTOR: ATLUS SOFTWARE   GATUNEK: TACTICAL RPG   
WWW: WWW.ATLUS.COM/DIS



Niemal cztery lata czekać musiało PS2 na godnego przedstawiciela gatunku Tactical RPG. Czy warto było czekać? Czy DISGAEA jest tak dobra jak wskazują na to oceny zachodnich serwisów internetowych czy jest po prostu oazą na martwej, bezowocnej pustyni tego gatunku gier. Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.



OAZA NA PUSTYNI?
Bez wątpienia jest to gra, która zasługuje na uwagę. Dlaczego? Rok 1998 ustawił poprzeczkę tak wysoko, że nikt nie był w stanie jej przeskoczyć. Tu właśnie pojawił się Atlus, który najwidoczniej zauważył, że skoro nie można poprzeczki przeskoczyć, trzeba ją obejść. Programiści z Atlusa inteligentnie pozbyli się konkurencji za sprawą oparcia gry na lekkiej humorystycznej fabule. Fabuła ta pomimo swojej względnej prostoty jest spójna i całkiem interesująca. To jednak nie ona jest siłą napędową DISGAEA’i. Jest nią system walki a dokładniej jego złożoność. Gra oferuje nam mnóstwo broni, pancerzy oraz wszelakich akcesoriów. Każdy przedmiot ponadto zawiera w sobie coś na kształt dodatkowego świata - labiryntu. Pokonując kolejne jego piętra podnosimy level przedmiotu, który ów świat w sobie zawiera podnosząc tym samym jego statystyki. Wygląda to skomplikowanie ale w praktyce jest bardzo proste i spisuje się rewelacyjnie. W każdej chwili mamy alternatywę kontynuowania wątku fabularnego bądź przeniesienia się do wspomnianego wyżej świata zawartego w przedmiotach. Do tego do wyboru mamy również wiele znanych m.in. z FINAL FANTASY TACTICS ‘jobów’ (tudzież profesji), które pozwalają nam na dobranie drużyny według swoich własnych upodobań.



POLE WALKI
Podczas walki, oprócz ataków fizycznych oraz specjalnych użyć możemy ataku łączonego. Jest on o tyle interesujący, iż mogą w nim wziąć udział aż cztery postacie. Warunkiem odpalenia takiego ataku jest znajdowanie się na pozycji sąsiadującej z polem, na którym znajduje się inny członek drużyny. Nie jest to też zdarzenie stuprocentowe toteż zaręczam, że ilekroć uda nam się takowy atak odpalić, na naszej twarzy pojawia się szaleńczy uśmiech zadowolenia (dodam, iż poczwórne ataki są często bardziej widowiskowe aniżeli ataki specjalne).
Sam system walki jest całkowicie turowy. Najpierw wykonujemy ruch całą drużyną, potem włączamy turę przeciwnika. W grze nie implikowano takiej statystyki jak speed toteż nie uświadczymy tu żadnego rodzaju Time Mage’ów a szkoda. Takie rozwiązanie nie jest na pewno niczym imponującym czy godnym pochwały. Nazwałbym to pójściem na łatwiznę no ale cóż... Panowie z Atlusa widzieli co robią.



OBRAZ I DŹWIĘK
Co się tyczy oprawy graficznej to jest ona kwestią sporną. Z jednej strony prosta, bitmapowa oprawa rażąca niską gamą kolorów, z drugiej efektowne ataki, którym towarzyszy szalejąca wręcz miejscami kamera, głośne wybuchy, itp.
Kolejną rzeczą przemawiającą na plus DISGAEA’i jest rewelacyjny voice-capture, który ustępuje chyba jedynie dziesiątemu FINAL’owi i jego następcy. Jeśli chodzi o oprawę muzyczną to nie jest ona wyjątkowa ale nie drażni też uszu.
CO DALEJ?
Gra posiada opcję New Game +, co znacznie przedłuża i odświeża zabawę. Programiści z Atlusa zaszczepili w niej twardy orzech do zgryzienia dla wszystkich graczy lubujących się w fanatycznym rozwijaniu postaci. Nie będę zdradzał tu limitu możliwych do osiągnięcia leveli ale powiem, że przekracza on ponad stukrotnie ten znany chociażby z serii FINAL FANTASY. Uprzedzam jednocześnie, że zabawa w podnoszenie tychże leveli szybko może okazać się monotonna a to za sprawą małej ilości oferowanych graczowi lokacji. W zasadzie nasze ruchy ograniczone są do zaledwie kilku pomieszczeń wchodzących w skład zamku będącego naszą siedzibą oraz do lokacji, które stanowią jedynie tło dla prowadzonych przez nas walk.



Zastanawiający jest jedynie fakt, iż przeciwnicy, z którymi jest nam dane walczyć w DISGAEA’i znacznie ustępują „inteligencji” tym znanym ze starszego o ponad cztery lata FFT. Jest to zauważalne do tego stopnia, iż miejscami ma się wrażenie, że zamiast wykorzystać możliwości obliczeniowe next-genów kreując coraz to „inteligentniejszych” przeciwników panowie z Atlusa zrobili krok w tył w stosunku do Kwadratowych.
Pod względem grywalności DISGAEA stoi na wysokim poziomie. Brnąc kolejno przez następne narzucone nam z góry lokacje mamy coraz większą ochotę grać dalej, wypróbować nowy, wyuczony przed sekundą atak mając świadomość tego, iż z pewnością jest potężniejszy od poprzedniego. Przyznam się, że nie spodziewałem się odnaleźć odniesienie dla słowa „potężny” w grze, która na pierwszy rzut oka wygląda jak z minionej epoki. Summa sumarum DISGAEA jest grą bardzo dobrą jednak nie rewelacyjną. Idealna pozycja na zabicie czasu gdyż niczego głębszego w niej nie uświadczymy. Humor, choć na miejscu, jest często nazbyt banalny jak gdyby był tylko zapchajdziurą dla niedopracowanego wątku fabularnego.



ZA CZY PRZECIW
Podsumowując, DISGAEA: HOUR OF DARKNESS jest bez wątpienia pozycją bardzo ciekawą, a dla fanów gatunku wręcz obowiązkową. Ubolewać należy jedynie nad tym, iż gra ta nie została i najpewniej nie zostanie już wydana w Europie. Nie pozostaje więc nic innego jak zaopatrzyć się w amerykańskich sklepach bądź na serwisach aukcyjnych mając nadzieję, że w końcu Europa zacznie być dostrzegana jako istotny rynek zbytu również dla gier typu jRPG.



Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   27