Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   60
                        

Patryk "Paweł Romanowicz" Stanik


Każdy sądził, że ten film będzie nagradzany, każdy też szydził z tego powodu. Nazwisko Coppola nie musi wcale pomagać ambitnej kobiecie w Hollywood, jednak Sofia Coppola nie nakręciła filmu pod pseudonimem (warto naspiać, że słynny aktor, Johny Cage ma na nazwisko, jest blisko spokrewniony z Francisem Fordem) – jakby na przekór światu.



Możnaby jej zarzucać to nazwisko tylko w wypadku nakręcenia szmiry. Wtedy historia byłaby prosta – córeczka znanego reżysera, z niezbyt chlubną przeszłością filmową kręci taki-sobie film, o którym oficjalne należy wypowiedzieć się dobrze, ale z którego pokątnie się kpi. Coppola mogła także zmienić nazwisko, bądź wystąpić pod pseudonimem, aby pokazać światu, że nie chce protekcji sławnego ojca. Ona jednak, co zaskakuje, nakręciła film dobry, nie kalając nazwisko, ba, przynosząc chlubę. Zacznijmy jednak od początku.

Fantastyczna

JAK SIĘ ROBI FILMY?
Zapytania w wywiadze dlaczego powstał ten film Sofia Coppola odpowiedziała, że zawsze chciała zrobić film w Tokio, a nawet konkretnie w hotelu, w którym większość akcji ma miejsce – Park Hyatt. Będąc w tym mieście na reklamie „Virgin Suicides” zafascynowało ją otoczenie, a cisza hotelowa świetnie kontrastowała z pełnią życia za oknem. Widzimy te sceny w samym filmie, zatem narzucane dziełu wątki biograficzne są jak najbardziej prawdziwe.
Największym zaś problemem w nakręceniu filmu był czas – 27 dni – w którym powstawał. Te klilka tygodni naprawdę robi wrażenie w czasach, kiedy filmy powstają latami i pochłaniają setki milionów dolarów. Ostatnim filmem, który powstał tak szybko, a który zrobił także dużą karierę, był Blair Witch Project – przypomnijmy, 7 dni. Co najważniejsze, to wcale nie znaczy, że film robiono po łebkach, przeciwnie, jego spokój potrafi ukoić duszę. Przejdźmy jednak do fabuły.

FABUŁA – ROMANS
Film „Między słowami” opowiada losy zetknięcia się dwóch jakże różnych istot, które właśnie dzięki tej różnorakości odkrywają niezwykle silną więź łącząca dusze. Na szczęście nie jest to łzawe romansidło spod znaku Harlequina, przeciwnie, jeśli w przyszłości mają powstawać kinowe romansy, powinny się wzorować na powadze dzieła Coppoli. Oglądając je, miałem wrażenie jakbym czytał Cortazara, bądź smakował Allena, jednak bez quasi-suspensu i niepotrzebnego dowcipu (nie mówię, że Allen w filmach ma niepotrzebne dowcipy, przeciwnie – chodzi mi o oddzielenie śmiesznostek od reszty).

Tak naprawdę nikogo tu nie ma

Bob, którego świetną kreację (nominowaną do Oscara 2004) stworzył Bill Murray, jest aktorem błahych filmów, który w Tokio występuje w reklamie whisky. Bob jest zagubiony i pomimo wielu fanów cały czas samotny. Bob cierpi na bezsennośc, a każdą wolną od sesji zdjęciowych chwilę spędza w hotelowym barze, popijając whisky i paląc cygaro. Bob przechodzi kryzys wieku średniego, ale dla niego to coś więcej – on zapomina kim jest, a co gorsza nie wie, dokąd zmierza. Żony i dzieci prawie nie widuje, boi się, że przestał kochać i nie wie dlaczego. Ten sam problem ma Charlotte (wspaniała rola Scarlet Johansson, nastolatki jeszcze, znanej z najnudniejszego filmu świata - „Zaklinacz koni” - tutaj pokazuję wielką klasę, śmiem twierdzić, że bez niej film straciłby bardzo dużo), młoda mężatka, która dwa lata po ślubie zapomniała, dlaczego kocha osobę, z którą śpi. Jej mąż, obiecujący fotografik, przyjechał na sesję do Tokio, zabrał Charlotte ze sobą. Ona jednak, całymi dniami będąc sama, widzi postępujące w niej zobojętnienie. Zaczyna się bać. W tym momencie bohaterowie spotykają się w hotelowym barze i zdaje się, że już wtedy widzą niewidoczną, acz silną więź łączącą oboje.
Myślę, że oni nie tyle poznają siebie nawzajem, co odnajdują siebie samych. Co ciekawe, magia filmu polega choćby na fakcie, że nie łączy ich żadna cielesna przygoda – podczas kolejnej bezsennej nocy śpią razem, owszem, ale do niczego nie dochodzi – potrzebują siebie, by zasnąć. Może w spokoju i poczuciu bezpieczeństwa, może tego im brakuje. Co ważne, poznając się, dobrze się bawią, mimo dużej różnicy wieku są dla siebie równolatkami. Może brakuje im zabawy (przejmująca do łez scena, w której Bob śpiewa karaoke).

Kolejna noc

TAK, MIŁOŚĆ
Tak, to jest film o miłości, ale o miłości innej, zupełnie niebanalnej (miłość na filmach tylko potrafi wyglądać banalnie), magicznej. Ma w sobie też coś z magii japońskiej bajki „W krainie duchów”, jednak nie pytajcie co, nie wiem, nie potrafiłbym wytłumaczyć. Być może klimat Japonii tak działa. Wszystko co dobre szybko się kończy, mówi przysłowie, tak też i tutaj Bob nie może zostać dłużej w Tokio. Rozstają się, Charlotte owszem, płacze, ale w widzu tworzy się przeczucie, że oni jeszcze się zobaczą. Bob przyjmuje na siebie rolę odpowiedzialności, wie doskonale, że to nie może trwać wieczne, ona zresztą też. On ma dzieci, rodzinę, ona męża. A mimo wszystko scena odjazdu wcale nie jest przesadnie patetyczna – jest bardzo realna, chyba najbardziej z całego filmu. Klimat tajemniczości, aury magicznego spotkania wzmaga tymczasem wspaniała muzyka, która gdzie trzeba potrafi podkreślić grę aktorów. Właśnie, podczas oglądania człowiek skrycie okłamuje się, że to nie aktorzy, że taka historia nie tylko jest możebna, ale i prawdziwa. Myślę, że tutaj Sofia Coppola zasłużyła na oklaski, a jeśli robić filmy o miłości, to tylko takie. Zastanawiałem się, co możnaby porównać do wymowy Coppoli, przyhcodzi mi na myśl (oczywiście z zastrzeżeniami) filma Kitano „Lalki”, szczególnie pierwsza historia, ta, która przeplata się przez cały film. Jest coś niezrozumiałego dla podglądacza w tych dziełach, ale coś, co można wyczuć – coś, co samemu się przeżyło.

Pij Suntory

Bill Murray nie dostał Oscara za kreację Boba, co nie tylko jego zmartwiło. Myślę, że konkurencja była silna, jednak on tym bardziej liczył na tę nagrodę, iż sądził, że taka rola i taki film może się nie powtórzyć. Pokazał ludziom, że stać go na bardzo wiele, i choc gra nadal jedną miną, to teraz ta mina spełniła swoją rolę. Scarlet zaś – to długi temat do rozważań. Zagrał bardzo dorośle, jednak ciąglę z jakimś świadomym nimfetyzmem, że tak to nazwę. Ten film to dzieło trojgą ludzi, i dla nich winniśmy ściągnąć czapki z głów. Pozostaje nam czekać na inne, tak samo subtelne dzieło Sofii Coppoli, która dotknęła natury rzeczy i potrafiła zeń stworzyć dzieło. A film? Konieczcie zobaczcie – oczywiście z kimś, kogo miłujecie. dobry adwokat łódź rozwód


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   60